how to make own website
Mobirise


Przed nami bardzo ekscytujący czas – czas pracy w świetnych warunkach

Dr Marek Czerski
Kanclerz Akademii Muzycznej imienia Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy

Nasz projekt budowy nowego kampusu Akademii Muzycznej powstawał i ewoluował na przestrzeni kilkunastu lat. Dlaczego dziś jesteśmy dumni z tego, że projekt jest na finiszu? Bo mimo że na przestrzeni tych lat pojawiały się głosy krytyki dotyczące skali przedsięwzięcia, a nawet zasadności całego projektu, to nasze argumenty i wizja pozostały na tyle atrakcyjne i rzetelne, iż kolejne rządy podtrzymywały decyzję o finansowaniu projektu – mówi dr Marek Czerski, kanclerz Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy.

Codziennie chodził pan obok powstającego kampusu – z racji mieszkania obok inwestycji. Co pan czuł, gdy widział Pan najpierw „dziurę w ziemi”, później „rosnące mury”, w końcu wyjątkową elewację?
Dr Marek Czerski: Tak, rzeczywiście wybór mieszkania był ściśle związany z lokalizacją nowego kampusu. Podczas targów mieszkaniowych wraz z żoną podeszliśmy do roll’upu jednego z deweloperów, na którym w tle pojawił się budynek uczelni. Byłem nieco zaskoczony, bo dopiero co rozstrzygnęliśmy batalię sądową dotyczącą projektu, a już ktoś postanowił wykorzystać motyw kampusu jako „wabik” na klienta. Wtedy chyba po raz pierwszy zrozumiałem, że będę uczestniczył w czymś wielkim. Pierwszy rok to były docinki, że budujemy całkiem spory basen. W kolejnym roku pojawiły się mury i zamiast żartów było kiwanie głową ze zdziwienia i zaczęło się pojawiać uznanie, kiedy zaś pojawiła się elewacja i przeszklenia, nikt już nie krył zachwytu. Prace nad parkiem, sadzone drzewa, powstające dróżki to już przysłowiowa wisienka na torcie radości. Mogę powiedzieć, że skala moich emocji również falowała wraz z wzrastaniem budynku – od wielkich oczekiwań, wymuszonej cierpliwości do zachwytu i nieskrywanej dumy. Natomiast z racji skali inwestycji przez cały jej czas towarzyszył mi niepokój, można by powiedzieć dreszczyk emocji o finalny efekt.

Kluczowe momenty tej inwestycji – takie kamienie milowe z Pana perspektywy, perspektywy inwestora.
– Cóż, z punktu widzenia Akademii ta inwestycja rozpoczęła się w 2012 roku, więc tych kamieni milowych było całkiem sporo. Zazwyczaj utożsamiam je z konkretnymi sytuacjami. Niewątpliwie pierwszym takim punktem była wizyta rowerem nad zapuszczonym oczkiem wodnym w środku miasta, pełnym butelek, dziko rosnących krzaków i porzuconych sprzętów AGD – następnego dnia ten teren stał się scenerią dla naszych planów budowy nowego kampusu. Kolejnym przełomowym momentem było uzyskanie zgody Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego dla naszego projektu. Dla mnie zawsze będzie się to kojarzyło ze śniadaniami w nieistniejącym już barze na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Jadąc do naszego departamentu za każdym razem zatrzymywaliśmy się z rektorem prof. Jerzym Kaszubą na śniadanie, podczas którego zgadywaliśmy „z czym” tym razem uda nam się wyjechać z ministerstwa. Patrząc chronologicznie, kolejnym punktem zwrotnym było wyjście z sądu po ogłoszeniu wyroku utrzymującego wybór projektu pracowni Plus 3‑Architekci jako zwycięskiej koncepcji architektonicznej kampusu – to była długa przeprawa, zakończona sukcesem. W tamtym momencie jeszcze nie miałem świadomości, że to dopiero początek naszych wizyt w KIO i sądowych batalii. Kamieniem milowym była bez wątpienia również wizyta wraz z Panią rektor prof. Elżbietą Wtorkowską w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Zimowy wieczór, późna godzina, szerokie schody wyłożone czerwonym dywanem i wielkie nadzieje dotyczące zielonego światła dla naszej inwestycji. Punktem przełomowym, w którym chyba po raz pierwszy uwierzyłem, że to naprawdę może się udać było lanie płyty fundamentowej. Kilkanaście metrów poniżej poziomu gruntu, przy nieciekawej jesiennej pogodzie wizytowaliśmy budowę wraz z Panią Rektor i Prezydentem Bydgoszczy Rafałem Bruskim, przyglądając się ogromnym ilościom betonu, który zapełniał przygotowane przez budowlańców miejsce. Usłyszałem wówczas od Kierownika Budowy inż. Piotra Dykałowicza, że prawdopodobnie co druga betoniarka, która jeździ obecnie po Bydgoszczy kieruje się na naszą budowę. Z całą pewnością na wymienienie zasługuje jeszcze duża liczba punktów, sytuacji czy podjętych decyzji, natomiast te elementy pozostaną ze mną na zawsze jako nasza droga ku kampusowi.

Kampus w Bydgoszczy będzie jedną z najważniejszych inwestycji kultury w województwie kujawsko-pomorskim, może nawet w Polsce. Jak Wam się udało doprowadzić do realizacji takiej inwestycji?
– W pierwszej kolejności trzeba powiedzieć, że to był proces. Nasz projekt powstawał i ewoluował na przestrzeni kilkunastu lat. W tym czasie mieliśmy w Polsce pięciu premierów i siedem rządów! Mam wrażenie, że przede wszystkim udało nam się przekonać dużą grupę osób z różnych środowisk, że ten projekt jest potrzebny i ma sens. Do tego dochodzi upór i determinacja kolejnych rektorów uczelni, którzy zabiegali o poparcie dla inwestycji zarówno w środowisku artystycznym, jak i w gremiach odległych od spraw akademickich. Kolejnym czynnikiem było zaangażowanie władz samorządowych oraz rzadko spotykana zgoda różnych środowisk politycznych, co do celowości realizacji tej inwestycji. Ta kombinacja elementów, uzupełniona „kilogramami” dokumentów, wyliczeń oraz analiz, pozwoliła uzyskać finansowanie dla naszego projektu i rozpocząć proces wyboru wykonawców inwestycji. Ostatnim czynnikiem była konsekwencja decydentów – na przestrzeni tych lat pojawiały się głosy krytyki dotyczące skali przedsięwzięcia, a nawet zasadności całego projektu, jednakże nasze argumenty i wizja pozostały na tyle atrakcyjne i rzetelne, iż kolejne rządy podtrzymywały decyzję o finansowaniu projektu. 

Był Pan w pierwszym szeregu współpracy zarówno z generalnym wykonawcą, jak też z całą masą firm i instytucji, które współtworzyły ten projekt. Proszę o krótkie podsumowanie – co było dobre, co było złe, co można było zrobić lepiej, a z czego jest Pan szczególnie dumny?
– Chcąc podsumować tak szeroki zakres działań, współpracę z tak wieloma podmiotami, musiałbym opowiadać godzinami, dlatego wolę ograniczyć się do stwierdzenia, że nasza inwestycja miała ogromne szczęście do ludzi. Paradoksalnie nie mówię tutaj o ich profesjonalizmie i kwalifikacjach, które same w sobie wzbudziły mój szczery podziw, ale o nastawieniu. Od samego początku spotykaliśmy się z dużą życzliwością i zrozumieniem. Początki drogi to były raczej działania „z lekkim uśmiechem”, bez wiary, że projekt da się zrealizować. Potem w miarę rozwoju i urzeczywistniania kolejnych etapów, życzliwość przerodziła się w entuzjazm i szczere zaangażowanie, by w końcowym etapie wiele firm i instytucji zabiegało o możliwość dołożenia swojej cegiełki do powstającego kampusu. Dla mnie szczególnie cenny jest fakt, że ludzie, którzy współtworzyli ten projekt byli autentycznie dumni ze swojej pracy i tę pozytywną energię przekazywali dalej, dzięki czemu łatwiej było pokonywać przeciwności. 
Co można było zrobić lepiej? Z pewnością wiele rzeczy, natomiast trzeba pamiętać, że inwestycja przeszła przez: pandemię, wybuch wojny w Ukrainie oraz szok inflacyjny – myślę, że ciężko wyobrazić sobie bardziej wybuchową mieszankę czynników destabilizujących proces budowlany.

Teraz będą gratulacje i otwieranie szampanów. A jak Pan sobie wyobraża „normalny dzień pracy” w nowym miejscu?
– Co jest wspaniałe w pracy w uczelni artystycznej to fakt, że nie istnieje coś takiego jak normalny dzień! Nie wiem, jak to możliwe, ale uczelnia od blisko piętnastu lat, kiedy mam przyjemność pełnić funkcję kanclerza, jest w stanie dzień w dzień generować zaskakujące sytuacje, nowe, często karkołomne wyzwania, stąd rzadko możemy powiedzieć, że minął „kolejny dzień w biurze”. Jeśli do tego dodamy nowy budynek, którego wszyscy musimy się dopiero nauczyć, który oferuje nam całą masę nowych możliwości i który sam w sobie zachwyca, to mam wrażenie, że liczbą pomysłów będziemy w stanie zapełnić kalendarz na wiele miesięcy do przodu. Mam wrażenie, że przed nami bardzo ekscytujący czas, kiedy będziemy się „docierać” w nowym kampusie, kiedy będziemy wypracowywać nowe nawyki, kształtować nowe procesy i zachowania. Patrząc od strony zarządzania będzie to z pewnością intensywny czas, ale z drugiej strony szansa na realizację wizji i pomysłów.

Komu chciałby Pan szczególnie podziękować za kilka lat ciężkiej pracy przy realizacji tego projektu?
– Bardzo trudne pytanie, bo jak wyróżnić kogokolwiek, jeśli chwilę wcześniej mówiłem o szczęściu, jakie nasza inwestycja miała do ludzi? Myślę, że na każde nazwisko, które wymienię z całą pewnością przypadają co najmniej dwie, trzy osoby, które niesłusznie pominąłem. Może więc dobrym pomysłem będzie kierować podziękowania w porządku chronologicznym. 
Wszystko zaczęło się w uczelni, więc to do osób z Akademii chciałbym skierować podziękowania w pierwszej kolejności. Dla rektorów, którzy obdarzyli mnie zaufaniem, powierzając realizację tak ambitnego zadania, dla pracowników administracji uczelni, którzy spędzili niezliczoną ilość godzin, rozliczając wydatki projektowe, przygotowując zestawienia i raporty czy przetargi, analizując setki stron umów oraz dla pracowników dydaktycznych czynnie wspierających projektowanie zarówno przestrzeni w kampusie, jak również nowych zasad działania. Wszystkie nasze starania spełzłyby na niczym, gdyby nie spotkały się z przychylnością decydentów. Stąd też gorące podziękowania dla osób decyzyjnych zarówno na szczeblu centralnym, jak i samorządowym, dzięki których decyzjom powstał kampus. Władze swoje działania opierały na pracy Departamentów w MKiDN, w których nieocenioną pomoc i merytoryczny nadzór sprawowały od samego początku naszej inwestycji panie: Marta Trzaskowska, Jolanta Jackowska oraz Anna Filipkowska. Realizacja inwestycji nie byłaby możliwa dzięki cudownej, chociaż nie bezkonfliktowej, współpracy projektantów – pracowni Plus 3-Architekci, reprezentowanych przez p. Katarzynę Głażewską oraz p. Krzysztofa Bagińskiego, inżyniera kontraktu – Portico Project Management oraz Generalnego Wykonawcy i jego podwykonawców z wiceprezesem Unibepu Leszkiem Gołąbieckim oraz Dyrektorem Kontraktu Pawłem Prażmowskim na czele. Mogę bez cienia wątpliwości stwierdzić, że mieliśmy najlepszą ekipę budowlaną pod słońcem. 
Kończąc podziękowania, z pełną świadomością osób, których z racji ograniczeń czasowych nie wymieniłem, chciałbym jednak szczególnie podziękować trzem osobom, bez których moja podróż w tej inwestycji, albo nie byłaby w ogóle możliwa, albo byłaby co najmniej bardzo wyboista. Pan Maciej Łukaszewicz (Manufaktura Technologiczna sp. z o.o.) od wielu lat przyjaciel uczelni, służący radą i pomocą, a w przypadku inwestycji niezgłębiona skarbnica pomysłów, przestróg i osoba, na którą zawsze mogliśmy liczyć. Pan Tomasz Małyszko (Portico Project Management), Inżynier Kontraktu, którego każdy inwestor chciałby mieć na budowie. Olbrzymia wiedza merytoryczna poparta doświadczeniem, spokój, rzeczowa argumentacja i dostępność dosłownie o każdej porze dnia i nocy. Pan Andrzej Wenskowski, inżynier, który oddał serce tej budowie. Zaangażowany w projekt praktycznie od pierwszego dnia, zna budynek jak własną kieszeń, a ilością osób, jakie oprowadził po kampusie zawstydziłby niejednego profesjonalnego przewodnika!

I na koniec – z czego jest Pan szczególnie dumny? Czy kampus AM jest to Pana pomnik w Bydgoszczy?
– Jeśli mówimy o pomniku jako o rzeczy mającej za zadanie upamiętnienie jakiegoś wydarzenia, to tak, z całą pewnością kampus będzie dla mnie takim pomnikiem. Patrząc na niego pewnie zawsze będę widział ludzi, z którymi miałem przyjemność przy nim pracować, będę wspominał wydarzenia, które doprowadziły do jego powstania, czy też będę czuł emocje, jakie towarzyszyły mi na każdy z etapów tej inwestycji. Nie da się również ukryć olbrzymiej satysfakcji i dumy, które wiążą się z faktem współtworzenia tego budynku oraz miejsca, jakie ma szanse zdobyć na mapie miasta, regionu czy kraju. Z czego jestem szczególnie dumny? Nie wiem, chyba jest zbyt wcześnie, żeby o tym mówić, ekscytacja jest zbyt duża, żeby móc wskazać pojedynczy element. Z resztą mam nadzieję, że powody, dla których będziemy mogli być dumni z użytkowania takiego obiektu dopiero przed nami.  ◼︎

Mobirise